Linia kolejowa Horyniec - Kaplisze


W latach 50. XX w. zbudowano w lasach, w pobliżu Horyńca wojskową stację przeładunkową. Dochodził tu szeroki tor (1520 mm) z Rawy Ruskiej przez Horyniec i "normalny" (1435 mm), odgałęziający sie w Baszni od linii kolejowej nr 101 Munina - Hrebenne. Stację nazywano Kaplisze lub Czerwinki. Obie nazwy pochodzą od nieistniejących przysiółków. W skład stacji wchodziła rampa przeładunkowa o długości kilkuset metrów, budynek gospodarczy i nastawnia. Całość była ogrodzona i dozorowana. Stacja miała służyć do przeładunku w ukrytym miejscu transportów wojskowych z ZSRR w przypadku nadzwyczajnych potrzeb. Stacja została uruchomiona w 1974 r. Przez cały czas istnienia obiektu nie wjechał tu jednak żaden pociąg po "szerokim torze". Ze strony polskiej wjeżdżały sporadycznie pociągi techniczne a na początku lat 90. tor od Baszni służył jako miejsce chwilowego postoju składów towarowych. Ochronę i utrzymywanie obiektu w stanie gotowości zlikwidowano w 1989 r. Odtąd wyposażenie zaczęło powoli znikać. Semafory i urządzenia rozrządowe padły łupem zbieraczy złomu. Znikaja tez powoli szyny. Na betonową rampę wdziera się las.
28 kwietnia 2007 r. pojechałem sprawdzić, co jeszcze z tego zostało na szerokiej nitce z Horyńca. Większą część trasy dało się przejechać. Miejscami jednak rower trzeba prowadzić a nawet przenosić. Po drodze napotkałem również kilka innych, wartych sfotografowania obiektów krajoznawczych.
Pierwszy odcinek wiedzie ze stacji PKP w Horyńcu drogą asfaltową w kierunku Lubaczowa. Przy leśniczówce skręt w lewo, w leśną drogę do Rudy. Po leśnej drodze, w niewielkiej odległości od szosy nieoznakowane miejsce wypoczynkowo-ogniskowe. W Rudzie wita mnie miejscowy bocian.
Ruda k. Horyńca. We wsi zachowało sie kilka starych drewnianych domów. Przy drodze odnowiony, mały krzyż bruśnieński, dizisaj niestety "pod słońce".
Pośrodku pól, na północ od wsi, za torami stoi duży krzyż bruśnieński, ufundowany w 1892 r. przez Stanisława Halimowicza. Podczas fotografowania, na sąsiednie pole przyjechała załoga z obornikiem. Figura jest widoczna z okien pociągu. Tutaj - tory widoczne spod krzyża. Oryginalny strach na wróble, a nawet na grubsze stworzenia. Na polu stoją dwa długie rzędy takich wynalazków.
Przejazd przez tory i mostek na potoku Papiernia do przysiółka Papiernia.
Tuż za Papiernią - mała wioska Łyszczuchy. Jest tu staw, drewniane domki i stodoły. Spotkałem też rowerzystów.
Po drodze spotykam sztucznie utworzony staw, miejsce połowów lubaczowskich wędkarzy. I w końcu są ... szerokie tory w lesie. Na tym zdjęciu widać je za drogą, zbudowaną z granitowej kostki. Kostkę z drogi ktoś systematycznie wybiera. Będę szedł dalej śladem torów.
Tu już nie ma torów. Widac jednak wyraźnie miejsce,
w którym niedawno były.
Tu zachowały sie jeszcze drewniane podkłady. Są wreszcie także tory. Na przekroju końcówek widać - lekko juz przyrdzewiałe - ślady palnika acetylenowego.
I powoli dochodzimy do mostu nad rzeczką Papiernia.
Po lewej - widok z mostu na zachód, po prawej - widok z mostu na wschód, a w środku - widok z mostu w dół.
Widok mostu od wschodu i widok mostu od zachodu. A po prawej - efekty pracy bobrów.
Jeszcze raz rzut okiem na bobrowe dzieło. Na odcinku od mostu do linii 101 nasyp i tory są jeszcze dobrze zachowane. Wedrówkę utrudniają leżące na nasypie drzewa, obrośniete dodatkowo pędami jeżyn. Tutaj trzeba przenosić rower. Alternatywą jest opuszczenie nasypu i przejście dołem, połączone z taplaniem się w bagnie.
Im bliżej do głównej linii, w tym lepszym stanie są tory. Tutaj betonowe podkłady wyglądaję jak nowe. Tylko zardzewiałe szyny i niemłode drzewa między nimi świadczą o tym, że od dawna nic tu nie jechało. Na środkowym zdjęciu widać na drugim planie błyszczace szyny linii 101. Na ostatnim - miejsce połączenia nitek. Szeroki tor widoczny jest w dolnym, prawym rogu zdjęcia.
Z torów widać już zabudowania pobliskiej Dąbrowy. Dojechac tam można wygodną ścieżką przez łąki. W pierwszym gospodarstwie - ciekawa, kamienna stodoła. Na skraju wsi boisko do siatkówki; jednym ze słupków jest pień potężnego drzewa. Tu zaczyna się już wygodna droga. Spacerkiem do domu pozostało 60 km. Ale okazało się, że potrzebna jest przerwa techniczna, gdyż w tylnym kole gwałtownie zmalało ciścienie powietrza.
Ławeczka przy boisku posłużyła za komfortowy warsztat remontowy. Zmieniłem dętke na nową. Uszkodzoną próbowałem od razu zakleić, ale nie udało mi się zlokalizować dziury. Statystycznie - uszkodzenie dętki zdarza sie raz na kilkaset kilometrów, więc ruszyłem dalej. Na pożegnanie z Dąbrową - kaplica filialna i krzyż bruśnieński.
Podczas drogi powrotnej postanowiłem zrobić jeszcze kilka zdjęć obiektów innych, niż tory kolejowe. Na zdjęciu z lewej urocze "bliźniaki" w Baszni. W śroku znów niestety trafiły się tory. A w Baszni - dla urozmaicenia drogi - nie pojechałem na Lubaczów, lecz skręciłem w prawo, na Antoniki i Bałaje. Na zdjęciu z prawej - krzyż w Pilipach z płotkiem i ławeczkami.
Aby nie zapomnieć, którędy jechałem, fotografuję wjazd do wsi i kościół w Antonikach (filia par. św. Boromeusza w Lubaczowie). A legendarne Bałaje naprawde istnieją i jeździ tam nawet kilka autobusów dziennie.
Długość Bałajów wzdłuż drogi nie przekracza kilkuset metrów. Na jednym końcu wsi stoi kamienny krzyż biały, na drugim kamienny krzyż zielony. A mniej-więcej w środku - drewniany. W okolicy krzyża drewnianego z przedniego koła zaczął dobiegać dźwięk "cyk-cyk-cyk", zsynchronizowany z obrotem koła, jakby się kamyk smołą przykleił. Stanąłem, by go odkleić. Nie był to jednak kamyk, tylko pinezka. Wspomniana przed chwilą statystyka zawodzi w niektórych przypadkach. Nie wyciągałem pinezki. Pognałem migiem do Lubaczowa. Sklep rowerowy był już zamknięty.
Powietrza wystarczyło aż za Oleszyce. Tam dopompowałem. Potem już tylko do Wólki Zapałowskiej. Tam zrobiłem drugą przerwę techniczną na przystanku PKS. W pobliżu był ładny krzyż bruśnieński. Zanim wyjąłem pinezkę, zaznaczyłem na obręczy jej miejsce, by nie mieć problemów ze zlokalizowaniem dziury. Załatanie poszło sprawnie. Pinezka na zdjęciu poniżej leży jeszcze na łatce, potem wbiłem w dyskretne i bezpieczne miejsce na przystanku PKS.
   

 autor: Wojciech Pysz (c) Creative Commons